czwartek, 4 sierpnia 2016

lekko spaczony umysł i planowanie

Już tu kiedyś pisałam, że po wielu latach od zakończenia podstawówki i po wielu rozmowach z najlepszą na świecie specjalistką w wielu dziedzinach (terapeutą pedagogicznym, psychologiem, seksuologiem, zdroworozsądkową feministką, mamą, żoną, koleżanką, dobrym duchem M.) dochodzę do trafnego wniosku, iż mój umysł jest nieco spaczony, dyslektyczny, choć może nie w tradycyjnym słowa tego znaczeniu. Dopiero dziś zaczynam rozumieć swoje zachowania, sposób myślenia, specyficzne przywary i dopiero od niedawna wiem jak sobie w pewnych sprawach pomóc. Jak to robię?
LISTA! Lista zakupów, lista rzeczy do zrobienia, lista spraw do załatwienia, lista pomysłów, lista książek do przeczytania, lista filmów do obejrzenia, lista wydatków, lista aktywności, lista do wszystkiego! Wala mi się (że nazwę to w ten kolokwialny sposób) więc wiecznie cała masa kartek po mieszkaniu i notesie, czasem zdarza mi się je gubić, nie raz i nie dwa zapomnieć ze sobą zabrać mimo, że są niezbędne, a i wyrzucić też mi się zdarza, bo nie ma już na nich miejsca żeby pisać. 

                                                              świetny pomysł prawda? lista marzeń... pobrane z zasobów zszywka.pl

chyba i ja sobie kiedyś taki katalog stworzę:) i znowu zszywka.pl


Jarosław się ze mnie śmieje: po co Ci to? On rozumie zasadność stworzenia listy zakupów, gdy się jedzie do marketu, albo listy wydatków (ale to tylko dlatego, że już przekonał się o sile domowego budżetu i dlatego że to auto, o którym marzy samo się nie kupi i w garażu nie stanie), ale żeby tak listę aktywności czy marzeń tworzyć? To już dziwne dla niego. Dla mnie jest jednak zasadne bo:
Po pierwsze dzięki krótszym i dłuższym, obszerniejszym i maleńkim listom mam tę pewność, że o niczym nie zapomnę. Ileż to razy było tak, że z zakupów wracałam z pełnymi siatkami, a w domu okazywało się, że i tak o kilku ważnych produktach zapomniałam i obiadu nie będzie… (ale w sumie kto tak nie ma?). Ja posunęłam się dalej, zapisuję sobie tytuły filmów, seriali czy książek, po to by w wolnej chwili i w przypływie potrzeby kontaktu ze sztuką, nie przeszukiwać nerwowo potężnych pokładów Internetu w poszukiwaniu tytułu ciekawej produkcji - siedzimy więc sobie wieczorem i Martyna jak z rękawa sypie pomysłami na komedie albo sci-fi, mąż więc może się pośmiać, ale w tym momencie jest wdzięczny :-p
Po drugie „lubię sobie skreślać”, tak to zawsze określam. Na listę wpisuję najdrobniejsze chociażby sprawy do załatwienia jak wycieranie kurzy, pakowanie prezentu, przesadzanie mięty, po to by móc z uśmiechem na ustach skreślać je wieczorem, jako już załatwione. Dodaje mi to chęci do pracy na kolejny dzień, motywuje do pracy nad sobą. Motywuje maksymalnie… Czasem po pracy, po tych wrzaskach i piskach mam ochotę jedynie na sen, a jak widzę listę rzeczy do zrobienia, takich drobnostek, które zajmują najczęściej kilka minut, chętnej ruszam swoje cztery litery, właśnie po to, by mieć te sprawy już za sobą i grubą krechą (na czerwono czasem nawet) je przekreślić.

zszywka.pl


Po trzecie – wrażanie podstawowej kontroli nad życiem, nad czasem, otoczeniem, wydatkami. Lubię mieć poczucie, że mam na coś wpływ, mogę decydować, ale nie tak w pośpiechu. Stąd też lista wydatków czy tygodniowe menu.  To pierwsze wiąże się z domowym budżetem (o którym napiszę tu niebawem, więc teraz rozpisywała się nie będę), drugie natomiast z lenistwem. Nie znoszę zakupów spożywczych, nie znoszę tłumu, ryczących zbuntowanych dwulatków przy kasie, przepychania się wózkiem między półkami w markecie. Ograniczam tego typu ekscesy do minimum, zakupy robimy więc zwykle przez Internet (Tesco), raz na tydzień/półtora, a żeby niczego nie zabrakło w lodówce lista musi być i menu na kilka dni też. Dzięki temu jemy też nieco bardziej różnorodnie, a i jedzenia marnuje się znacznie mniej. Same plusy…
Same plusy robienia listy zakupów i menu, same plusy robienia list w ogóleJ Ale czy tylko ja mam listy do wszystkiego?
                                                                                                                                                                                     M.  

na koniec najbardziej chyba rewelacyjny pomysł na notatnik diy, pomysł i sposób wykonania odnaleźć można na blogu Melissaesplin. Jak znajdę ładny kawałek skóry/ zamszu to zrobię sobie taki, na listy rzecz jasna:)
        

1 komentarz: