- Martyna! przecież Ty jesteś filologiem... czytałaś to! Opowiedz pliz! - stwierdziła patrząc na mnie ślepiami kota ze Shreka
- hmmmmm nie, nie było okazji, nie było czasu... naprawdę... nie czytałam! - o jejusiu co za wstyd, polonistka, jedna z najlepszych na roku, nie zna klasyki!
No i o ile wstyd przed siostrą przeszedł tak szybko jak buraczkowa czerwień z policzków, to coś tam w głowie zostało. Nowy Rok się zbliżał więc powzięłam - "Przeczytam Trylogię". I tak... Potop i Pan Wołodyjowski za mną (i jeśli mogę coś wtrącić to ten drugi warto przeczytać jak ktoś lubi romanse:), a teraz Ogniem i mieczem. Nie ukrywam, że to nie jest mój ulubiony gatunek książek, ale postanowienie to postanowienie - może choć raz uda mi się zrealizować! Tym bardziej, że ostatnio miałam okazję po temu, by je dokończyć - pochorowałam się, a więc żeby bezczynność nie doskwierała mi łóżku, to się wzięłam...
Aaaa, żeby nie było, nie zaserwowałam sobie takiej dużej dawki na raz... pomiędzy każdą częścią Sienkiewicza robiłam sobie miły przerywnik. Im milszy tym lepiej. I tu dochodzę do sedna sprawy o której miałam pisać, do tego mmmmmmiłego przerywnika, na jaki miałam okazję ostatnio trafić. Oto on: Ołtarz kości.
Dostępny ostatnio chyba w każdym markecie, za dosłownie grosze. I może to perełką w stu procentach nie jest, ale te 4 na 5 gwiazdek dostaje ode mnie. O tej książce można sporo informacji znaleźć w necie, wszyscy rozpisują się nad tym, który z najlepszych pisarzy stoi za pseudonimem Carther (mnie osobiście to nie szczególnie interesuje) ważniejsze jest wnętrze:) o treści również co nieco się dowiedzieć można więc i tą kwestię tutaj pominę. Myślę, że wystarczy wyliczyć: Podróż w czasie do lat zesłań na Syberię, ludowa tajemnica, mafia, walka o przeżycie, powolne odkrywanie kart historii - lektura przyjemna, odrywająca od codzienności. Jedynym minusem jaki dostrzegłam i jaki przeszkodził mi mocno w absolutnym uwielbieniu to nadmiar strzelaniny - nie lubię tego w filmach, a w książkach znieść nie mogę. Cała reszta warta uwagi jeżeli potraktuje się ją w kategoriach odpowiednich, czyli trochę przebajerzonej bajki.
zapewne znajdą się tacy, co powiedzą : Polonista, a czyta i propaguje coś takiego!? Nieeeeee ja mam swoje podejście do książek i życia w ogóle. Fajne jest to co mi się podoba i nie będę się dostosowywała do krytyków. Zechce to przeczytam Miłosza, a zechcę to E.L. James. Taki mój mały hedonizm, dzięki niemu mam swój mały świat, robię co lubię i co sprawia mi przyjemność wśród wielu niefajnych doświadczeń na co dzień.
Hmmmm wracam do obowiązków (wosk do depilacji się grzeje) i przygotowania do powrotu do pracy...
źródło: http://www.szkolneblogi.pl/blogi/sp9-sko/lubicie-czytac
Małe wielkie marzenie jeszcze na koniec:)