Wiadomym jest, że moją ogromną pasją są książki. Oczywiście nie zawsze tak było, dopiero na studiach zaczęło mnie do nich ciągnąć, a teraz podczytuję zawsze kiedy tylko mogę... Ale moje czytanie znacząco różni się zapewne od tego jak literaturę chłoną inni. Ja zaczynam od okładki, lustruję ja dokładnie, szukam jakiegoś związku z fabułą, tytułem czy moimi oczekiwaniami, potem zaglądam na stronę informacyjną (lubię wiedzieć wszystko: kto ilustrował, kto wydał, gdzie itd) - taki mój drobny polonistyczny fetysz! Często też kartkuję sobie całość, żeby mieć jako takie pojęcie o podziale całości tekstu i o tym, czy będę musiała się odrywać od czytania w samym środku danej akcji bo na przykład wysiadam z tramwaju, czy oczy mi się już kleją a rozdział się nie kończy od 20 minut...Dopiero potem zabieram się za "środek". To nieraz trwa dłużej, nieraz krócej, zawsze jednak potem na powrót zaglądam na okładkę, z ciekawości... czy w zupełnie inny sposób odczytam jej grafikę, czy też moje odczucia będą podobne jak za pierwszym razem - to taka dosłowna odpowiedź na przysłowie "nie ocenia się książki po okładce", mój dodatkowy fun z czytania...
Nie trudno zrozumieć więc, że te okładki są dla mnie ważne, bardzo bym już chciała wyeksponować wszystkie egzemplarze które posiadam na fajnej półce we własnym mieszkaniu (projekt takiej półki już wykonałam, przekazałam go fachowcom i jeden tylko telefon dzieli nas od rozpoczęcia pracy m. in. nad nią - ale o tych meblach na wymiar, na zamówienie może kolejnym razem...). Niestety większość książek produkowanych dziś posiada cienką tekturową okładkę, nie sprzyja to ich długowieczności:( a jeszcze gdy się pod uwagę weźmie fakt, że ja swoje wiecznie taszczę w wypakowanej różnościami torbie, niektóre kurzą się w samochodzie, inne leżą sobie w kuchni, to wiadomo co się z nimi dzieje. Ja znalazłam na to sposób - okładam je sobie na czas czytania. Czy to w zwykłą białą kartkę, czy w papier z gazety, czy jakieś rysunki wygrzebane gdzieś z szafy. To wcale nie musi być nudne! wręcz przeciwnie, niewielki wkład pracy nagradza naprawdę fajnymi rezultatami, wystarczy odrobinę poszperać w sieci i mieć trochę chęci. Później wcale tych okładek DIY zdejmować nie trzeba, w biblioteczce wyglądają równie fajnie:)
Oto kilka moich propozycji znalezionych w Internecie:
powrót do okładek z lat szkolnych? czemu nie!
A na koniec - jak o książkach post, to o moich ostatnich przeczytanych coś jeszcze...
25. M. Widmark, H. Willis, Lasse i Maja. Tajemnica złota, Zakamarki, Poznań 2013
26. J. Korczakowska, Spotkanie nad morzem (i tu brak pełnej bibliografii - książka pożyczona od siostry i już oddana). Kolejna pozycja literatury dziecięcej - mądra, pouczająca, spokojna. Absolutnie polecam i dorosłym, bo czasem warto spojrzeć na świat i otaczających nas ludzi z dziecięcą prostotą!27. S. Larsson, Millenium cz. II Dziewczyna która igrała z ogniem, Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2009, przeł. P. Rosińska
Tak jak to ujęłam w bibliografii to druga część trylogii o Michaelu Blomkvist'ie i jego niezwykłej znajomej Lisbeth Salander. Nad pierwszym tomem rozpływałam się w zachwytach, nad tym też bym mogła! Ale nie będę, powiem tylko, że to absolutny must have każdego podczytywacza sensacji i kryminału! Dla mnie rewelacyjna lektura!
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz