niedziela, 1 grudnia 2019

Dziewczyna, którą kochałeś - moimi oczami...

Kolejna recenzja... Tak się złożyło
Ale kto mnie zna, ten wie, że ja lubie czytać, staram się na to wygospodarować nieco czasu, codziennie choć kilka stron, żeby nie zwariować i przenieść się jak Sheldon, Ragesh, Leonard i Howard, za pomocą wehikułu (który miał być miniaturą, a okazał się pokaźnych rozmiarów "pojazdem błotnym"), w inny wymiar, z dala od domu, bałaganu, garów itd.
Tym razem "Dziewczyna, którą kochałeś", Jojo Moyes. Moja pierwsza przeczytana tej autorki, co jest kluczową informacją dla dalszej recenzji!


Sporo się słyszy o tej brytyjskiej autorce, wiele kobiet poleca jej książki, jako właśnie takie oderwanie od codzienności. Tworzy podobno proste, wciągające historie, które nie wymagają głębokich przemyśleń. No i ja na to właśnie liczyłam. Na współczesne półromansidło, z dramatem w tle, opowiedziane na tyle ciekawie, by nie chciało się odkładać książki... Tylko tyle i aż tyle. Na moich półkach z książkami już znajdują się dramaty historyczne, reportaże wojenne, trudna literatura faktu i dobrze, bo taką literaturę lubię. Ale gdy chcę odetchnąć, to raczej trzymam się z daleka od tej tematyki - za mocno muszę potem wszystko przepracowywać w swojej głowie, zbyt silnie utożsamiam się z bohaterami, wyczuwam w ich emocje, dochodzę do siebie długo...
Po "Dziewczynę, którą kochałeś" sięgnęłam po raz pierwszy w marcu, w szpitalu, czekając na Jagienkę... No i tak jak skurcze przeszły mi zupełnie, tak i ochota na Moyes też😜 po kilku pierwszych stronach musiałam się zmuszać do dalszego czytania - a to bardzo zły znak. Poza tym, to nie był czas na dramaty wojenne, tęskniłam za Antkiem, także kolejne "zbieranie swojej głowy" nie było mi potrzebne...
Wróciłam do niej po jakichś 6 miesiącach, bo nie lubię zostawiać niedoczytanych książek. I zrozumiałam dlaczego wcześniej mnie nie porwała.
Książkę rozpoczyna retrospekcja do czasów pierwszej wojny światowej, do Francji, malutkiego hoteliku prowadzonego przez dwie siostry, zmagające się z cierpieniami wojny - utratą bliskich, tęsknotą, głodem. Jedna z nich, Sophie, jako żona malarza, przechowuje cenny obraz swojego ukochanego, aż do momentu gdy staje się on kartą przetargową: pomoc dla męża w zamian za dzieło. I chyba tutaj dla mnie następuje kres zainteresowania tą książką - ja na serio wierzyłam, że w grę wejdzie romans Francuzki z niemieckim el kommandante, miałam wręcz na to nadzieje i kibicowałam tym dwojgu, dlatego gdy stało się jasne, że jak zawsze zagalopowałam się w swoich  przemyśleniach, a dalsza część opowieści o dziewczynie z obrazu, to jej więzienna podróż - nudnawa i przydługa, zupelnie straciłam serce dla tej powieści.
Ta retrospekcja to jakby jedna z dwóch części składowych fabuły. Druga bowiem to opowieść tu i teraz, historia młodej wdowy, która walczy o portret "dziewczyny którą kochałeś", tejże z hoteliku, jednej z sióstr. W batalii, na przeciw Liv staje mężczyzna, którego poznała nieco wcześniej i który, wydawać by się mogło, pomaga jej otrząsnąć się po stracie męża.
I ja właśnie tego drugiego typu opowieści oczekiwałam sięgając po Jojo Moyes - tu się nie zawiodłam, bo napisana jest fajnym, prostym językiem, ma dosyć zwartką akcję, no i porusza ciekawy (dla mnie zupełnie nowy) temat repatriacji dzieł sztuki, zrabowanych podczas wojen. Jeśli do tego dodamy romans, wielkie nowoczesne miasto i detektywistyczny wątek to już brzmi świetnie... 
Niestety to tylko połowa książki. Piszę niestety, bo zupełnie nie przypadła mi do gustu opowieść z czasów wojny. Choć stanowić miała tu tło, być pewnym uzupełnieniem, to zupełnie zdominowała całość. Mimo że poruszająca (tego absolutnie nie ujmuje), to straszliwie rozciągnięta, czasami miałam wręcz wrażenie, że bez pomysłu. I tak, piszę to ja, która "łyka" dosłownie wszystko, co znajdzie o tematyce wojennej.
Jak więc ostatecznie ocenić książkę? Zupełnie nie mam pojęcia. Z całą pewnością nie sięgnę po nią powtórnie, ale to nie oznacza tego, że na tym kończy się moja przygoda z Moyes. Liczę że druga runda będzie na plus dla tej autorki, że się już więcej nie zawiodę. Poza tym dowiedziałam się, że "Dziewczyna którą kochałeś" to część większego cyklu, tak więc będzie możliwość porównania...
W tej chwili, jednak czeka ostatnia część serii politycznej Remigiusza Mroza, druga i kolejne części "Gry o tron" i moje ukochane wojenne "Czerń i purpura", "Kołysanka z Auschwitz" - to nimi zajmę się w pierwszej kolejności, z największą przyjemnością, rzecz jasna.
M.

PS. Zostawię tu jeszcze piękny cytat z książki... "Uważam, że piękno tkwi w oku patrzącego. Kiedy mój mąż mówi mi, że jestem piękna, wierzę w to, bo wiem że dla niego taka jestem." 💓

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz