poniedziałek, 12 marca 2018
Fotograf na chrzcie?! Dlaczego się zdecydowałam!?
Usłyszałam ostatnio, że chrzciny naszego Antosia wywołały niezłą burzę, w pewnych rodzinnych kręgach. Wszystko za sprawą profesjonalnego fotografa, który tego dnia towarzyszył nam podczas przygotowań i ceremonii w kościele. Nazwano to zachcianką, burżujskim wymysłem i przesadą w ogóle. Ale ja i Jarosław nie żałujemy, Antoni zapewne za kilkanaście lat też będzie się cieszył z takiej pamiątki. Ale może wyjaśnię co nami pokierowało, by mimo wszechobecnej "smartfonerii" i w pełni dostępnych aparatów cyfrowych, wydać dodatkowe kilkaset złotych na zdjęcia.
Jeszcze w czasie ciąży zaplanowałam sobie sesję noworodkową. Przemyślałam to, jak chciałabym, by wyglądała scenografia. Przejrzałam Pinterest i masę innych stron, by wybrać temat przewodni - podobały mi się sesje "lotnicze", z pierzastymi chmurkami, modelem samolotu i charakterystyczną czapeczką. Sceptycznie podchodziłam do tematu golizny, słodko pierdzących czapek krasnala i angielskich napisów (które nomen omen omijam zwykle szerokim łukiem). 26 czerwca wybrałam fotografa, by po krótkiej drzemce, dwie godziny później, musieć w trybie pilnym jechać na porodówkę. Zaskoczona obrotem spraw, wcześniejszym terminem porodu, nie zdołałam załatwić formalności. Sesja noworodkowa, wykonywana zwykle w pierwszych dwóch tygodniach życia maluszka, najzwyczajniej w świecie nam umknęła. A ja nie mogłam tego odżałować. I choć ktoś mógłby powiedzieć -tydzień w tą, tydzień w tamtą, cóż za różnica! - to prawda jest taka, że nam umknął cały pierwszy miesiąc albo i dłużej. Najpierw bałam się o zdrowie Antka - był taki malutki, kruchy - nie chciałam mu fundować niepotrzebnych wrażeń; a potem jakoś w tej nowej codzienności zapomnieliśmy i o tym, by te najmilsze momenty uchwycić. Gdy sobie o tym przypomnieliśmy, to było już za późno. Chrzest jednak zbliżał się wielkimi krokami, dlatego tą uroczystość postanowiliśmy wykorzystać do wykonania profesjonalnej sesji zdjęciowej - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Bez wahania wybraliśmy najlepszą w tym fachu Klaudię Woźniak (by zobaczyć jej prace wystarczy kliknąć tu) - moją sąsiadkę z dziecięcych lat. Zdecydowaliśmy się na wariant fotografii z przygotowań i samej uroczystości w kościele. Pomijając zupełnie celowo przyjęcie, bowiem za kilkanaście/kilkadziesiąt lat najchętniej zajrzymy do zdjęć naszego synka, a nie przybyłych cioć i wujków.
Sesja odbyła się w bardzo dogodnych warunkach, bez nadmiernie napuszonego pozowania, z przymróżeniem oka i co najważniejsze zupełnie bezstresowo dla najważniejszej osoby. Pani fotograf proponowała, podpowiadała, ale ostatecznie najważniejsze i tak było zdanie Antosia, wyjątkowo kapryśnego tego dnia. Markotny i płaczliwy niechętnie się co prawda uśmiechał, aczkolwiek z zaciekawieniem spoglądał w obiektyw, co uchwyciło czujne oko fotografa. Zdjęcia i lekkie zamieszanie z nimi związane (w końcu dorośli stresowali się przed obiektywem), w żaden sposób nie wpłynęły na naszego synka - Antoni pozował w zupełnie naturalnych dla siebie sytuacjach, czuł się przy tym bezpieczny, na ile bezpiecznie może czuć się dziecko otoczone gośćmi, nikt mu nie strzelał w oczy lampą błyskową i nie zmuszał do wysiłku (w co powątpiewali co troskliwsi😉). W trakcie kilkudziesięciu minut pobytu w domu dziadków i Mszy Świętej, Klaudia uchwyciła kilkaset momentów - przywitanie z babcią Zosią, kilka minut chrzestnego, lekki stres rodziców, guganie do tatusia, przytulaski z mamą... A my, później, stworzyliśmy z jej pracy 3 fotoalbumy (po jednym, mniejszym, dla dziadków i duży dla nas) - nasz mogłabym oglądać w zasadzie bez przerwy i wiem, że już zawsze pozostanie on dla nas wspaniałą pamiątką. Zdjęcia wyszły piękne, takie jakie chciałam, o jakich marzyłam i nie ważne co ktoś sądzi na ten temat! Jeśli będzie mi dane jeszcze raz chrzcić swoje dziecko, po raz kolejny zatrudnię fotografa, po raz kolejny zatrudnię do tej pracy Klaudię Woźniak fotograf!
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz