poniedziałek, 12 lutego 2018

#2gawtymroku #trakt #wmojejopinii

Wyobraź sobie, że budzisz się w szpitalu, przypięta do aparatury masą kabelków. Zastanawiasz się co też przytrafiło Ci się w ostatnim czasie? Jak się tu znalazłaś? Powoli powracają obrazy z przeszłości: rodzina, mąż, dziecko! Tak dziecko! Synek! Gdzie on jest, zastanawiasz się! Twoje serce matczyne aż krzyczy przerażone na myśl o tym że mogło mu się coś stać... Czujesz nieodpartą potrzebę powrotu do domu, jednak dziwni ludzie próbują na siłę zatrzymać cię w sali szpitalnej. Udaje Ci się uciec, by po niełatwej przeprawie dowiedzieć się, że nikt z bliskich nie rozpoznaje Twojej twarzy. Ukochany nie wierzy Ci, że jesteś faktycznie jego żoną, mimo że pamiętasz najdrobniejsze szczegóły swojego małżeństwa - wasze przyzwyczajenia, rozmowy, wspólnie spędzone chwile. Wystatczy by się załamać? To dołóżmy coś jeszcze! Dowiadujesz się przy tym wszystkim, że dziecko jest tylko wytworem Twojej fantazji. Nie ważne, że
pamiętasz jego zapach, blond czuprynę przegarnianą bez przerwy z oczu, pamiętasz dzień jego urodzin i każdy kolejny - zabawy, przytulanie, beztroski śmiech. Jego nie ma i nigdy nie było. Niewyobrażalne prawda?!
Z takim nawałem niewysłowionego bólu przyszło się zmierzyć bohaterce książki niemieckiego pisarza Arno Strobel.
"Trakt", bo tak brzmi tytuł owej powieści, to w sumie taki triller psychologiczny, który można by dawać na wzór pisarzom - klasyczne podejscie do tematu, niemal odhaczenie kolejnych ważnych punkcików: wejście w przemyślenia głównego bohatera, swoista gonitwa myśli, brak jakichkolwiek punktów zakotwiczenia, dzięki którym można dojść do prawdy, ciągłe zmiany w postrzeganou otoczenia - kto jest kim dowiadujemy się dopiero na końcu książki, a przy tym naprawdę fajny temat całości - zagadkowość ludzkiego umysłu jak się okazuje może stanowić punkt wyjścia dla niezliczonej ilości dzieł.


W rankingu lubimyczytać.pl Strobel za "Trakt" otrzymał 6 i pół gwiazdki. Ode mnie 8. Już tłumacze dlaczego aż tyle, ale nie full. Mianowicie temat trafił do mnie gdzieś bardzo głęboko. Znając życie i moją psychikę obecnie, wszystko przez to, iż dotykał kwestii milości do dziecka. Ciarki mnie bez przerwy przechodziły, podczas czytania, bo w pełni rozumiałam rozpacz mamy, której próbowano wmówić że jej dziecko nie istnieje. Patrzyłam wtedy na swoje i pękało mi serce. Really!
Ale 10 to za dużo, bo kiedy mi już opadły emocje największe, to zauważyłam tą szablonowość powieści. Doskonale potrafiłam przewidzieć to, że za chwilę nastąpią zwroty akcji. Autor nie do końca potrafił mnie oszukać, zwieść na manowce. Choć próbował bez przerwy.
Czy się skuszę na inne książki niemieckiego pisarza? Czemu nie, jest ich podobno jeszcze pięć. Także wszystko przede mną! M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz