Wczoraj,
24 sierpnia, stuknęło mi 27 lat. I choć nie mam siedmiu, czy nawet siedemnastu,
kiedy to na życzenia czeka się jak w środku upalnego lata na deszcz, to z
wielką radością odbierałam telefony, smsy i proste informacje na facebooku. Moja
komórka dryndała zaskakująco często, stąd też uśmiech prawie wcale nie schodził
mi z ust. Dziś zaś naszło mnie na podsumowanie, które umieściłam na swoim
profilu facebookowym:
Serdecznie
dziękuję za wszystkie życzenia jakie wczoraj otrzymałam - twarzą w twarz z
wielkim uśmiechem, przez telefon ze śpiewem "Sto lat, sto lat!",
przez smsy z ogromną liczbą wykrzykników po każdym magicznym zaklęciu
(zadowolenia z męża albo powiększenia rodzinki:), dziękuję też za pamięć tu, na
fb.
Pozwoliłam
sobie przy okazji przeprowadzić małą statystykę - na 1700 lat które mi w dniu
urodzin pożyczono mam ogromny zapas wszystkiego najlepszego (ponad 35
pakietów), pakiet
wszystkiego wspaniałego i w gratisie pakiet szczęśliwości. Wszystkie swoje
marzenia mogę spełnić ośmiokrotnie. Obawiam się jedynie o zdrowie, którego
starczy mi na pięć razy, plus to co mam...
Mam
też świetnych przyjaciół, którzy nawet jeśli nie pamiętali, że 24 sierpnia to
mój dzień, to upomnieni przez facebooka sprawili mi przyjemność zostawiając dla
mnie kilka słów. Jeszcze raz dziękuję!
Tutaj zaś napiszę coś nieco
bardziej osobistego! Nie jestem już sama dla siebie sterem, żeglarzem i
okrętem, mam wokół siebie kilka/kilkanaście bardzo bliskich osób, na których
zależy mi w równym, a nawet większym stopniu aniżeli na sobie, więc gdybym
tylko mogła i gdyby to było takie proste i realne, każde z tych zaklęć
oddałabym byleby tylko Jarosław cieszył się zdrowiem i szczęściem przez długie
lata, żeby rodzice i teściowa nigdy nie narzekali na brak sił w spełnianiu
swoich marzeń, by nasze rodzeństwo zapomniało o problemach dnia codziennego i
mogło się spełniać na co dzień, a przyjaciele otrzymywali od życia wszystko
czego potrzebują. Jeśli oni wszyscy będą szczęśliwi to i ja będę szczęśliwa.
M.