Za nami kolejny bardzo ciężki tydzień, począwszy od męczącego poprzedniego weekendu, przygotowań do uroczystości pewnej młodej damy, poprzez kurację antybiotykową, aż po przejażdżkę do rancho westernowego i maksymalnie skróconego weekendu minionego.
wrrrr... stres, zmęczenie, osłabienie i brak absolutny czasu dały o sobie znać ze zdwojoną siłą! Próbowałam sobie z tym radzić na różne sposoby - trochę poćwiczyłam w domu (nawet yogę, która teraz wydaje się dość odprężająca i przyjemna), przytulałam się do poduszki swojej kiedy tylko mogłam, na spacer poszłam i nawet na siłownię pod chmurką zajrzałam. Całą kurację antystresową uzupełniłam lekkim, zmrożonym drinkiem powstałym z prostej Lubelskiej Brzoskwiniowej i coli. I o dziwo przetrwałam, z pewnością tylko dlatego że musiałam, ale.. przy tym dokonałam pewnego odkrycia! A właściwie sobie o nim przypomniałam, chodzi tu o odkrycie doskonałego "babskiego", jak to mój Tajger stwierdził, trunku, dającego się połączyć chyba ze wszystkim i smakującego wybornie nawet bez dodatków! Oto on:
Ja wiem, że zapewne znajdzie się zaraz parę osób, którym nie będzie podobało się promowanie alkoholu, ale dla mnie to nie jest równoznaczne z promowaniem alkoholizmu, chodzi tu raczej o pokazanie, że w regionie, z którego pochodzę ja, w Lubelszczyźnie, produkuje się coś co znane jest i cenione w całym kraju, a z tego co można wyczytać ze strony producenta nawet i w szerszej Europie. Nie ma się co dziwić, bo te buteleczki pokazane powyżej zawierają coś bardzo uniwersalnego i ułatwiającego życie wielu domorosłym barmanom. By w miły, odrobinę % sposób spędzić czas wystarczy mieć dowolną Lubelską, ulubiony sok, owoce, lód i ewentualnie wodę gazowaną. Nie trzeba się głowić nad skomplikowanymi przepisami na drinki, zawsze wychodzi ok. Ale jeśli ktoś ma ochotę, może odwiedzić stronę stock spirits i tam odnajdzie całą masę różnorodnych przepisów. Przy okazji dowie się w jakich kampaniach społecznych bierze udział firma Stock Polska, jaką bogatą historią może się poszczycić i jak zaangażowana jest w życie mieszkańców lubelszczyzny. Powtarzam jeszcze raz, nikogo tutaj nie namawiam do pica alkoholu, lecz docenienia polskiej marki , która chyba jako jedyna potrafi równać się ze wspaniałymi domowymi nalewkami Ani M.
powtarzająca ciągle "byle do weekendu" M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz