Od jakiegoś czasu, w planach miałam spisanie/ułożenie naszej listy pięciu ulubionych pozycji książkowych dla dzieci w wieku mojego Antosia. Pozycji nie byle jakich, wertowanych u nas bez przerwy, codziennie i wędrujących od salonu, przez sypialnię, aż po łazienkę, bo przy dłuższych posiedzeniach czasem się nudzi. Pozycji jednak charakterystycznych, jeśli zastanowić się nad tym szerzej to właściwie w jednym typie - wszystkie bowiem twardostronicowe, zawierają minimum słów przy maksimum przekazu (oprócz tych pod numerem pięć, ale to już wyjaśnię później!). Próżno w nich szukać treści do poczytania, ponieważ służą one w głównej mierze do oglądania i mają być zaczątkiem do rozmowy z dzieckiem. Zmuszają by pochylić się nad każdym rysunkiem i z początku opowiadać, opowiadać, opowiadać, z czasem odpowiadać na pytania i samemu je zadawać, poszerzać słownictwo malucha, zachęcać go do mówienia, na końcu natomiast zamienić się w słuchacza opowieści, które skomponuje samodzielnie nasze dziecko. My powolutku zbliżamy się ku temu trzeciemu etapowi. Antoś zaczyna mówić pełnymi zdaniami. Chętnie włącza się w opowiadanie o tym, co widzi na obrazkach. Z fascynacją odkrywa kolejne szczegóły, dopytując bez przerwy co to? a po co? kto to? Pokazuje paluszkiem, wyszukuje elementy, próbuje opisywać tak jak robię to ja. A "robię to" już bardzo długo. Pierwsze tego typu książeczki zawitały u nas po pierwszych urodzinach Antoniego i ten księgozbiór stale się poszerza, ponieważ widzimy w tym naszym wspólnym oglądaniu książeczek same plusy.
No dobrze, dosyć słów wstępu (który miał być krótki, a rozwlókl się straszliwie), oto nasze pozycje czytadła/opowiadacze, dla dwulatków i nie tylko.
1. Seria "Rok ..." - my mamy dwie "Rok na wsi" i "Rok w lesie" - umieściłam je na pierwszym miejscu, bo to te najbardziej ukochane przez Antosia. Jak nazwa wskazuje pokazują życie lasu i życie wsi na przestrzeni całego roku, miesiąc po miesiącu. Tak więc w lutym mamy zaspy śniegu i głodne zwierzęta, w kwietniu budzącą się do życia przyrodę, wiosenne porządki, gody, w lipcu żniwa i wychowywanie młodych mieszkańców lasu, a w listopadzie wczesny zmrok i ostatnie przygotowania do zimy! O ile w tym momencie bawimy się i rozmawiamy na temat każdego z obrazków osobno, poznajemy zwierzęta, gospodarstwo, tak już na horyzoncie pojawia się kwestia rozmowy o porach roku, czasie, charakterystycznych zmianach w przyrodzie na przestrzeni roku. Możliwości i zaczynków do rozmowy tu mnóstwo, a granicą jest nasza wyobraźnia. Zdecydowanie polecam! Sama natomiast do swojego koszyka w @aros dodałam już "Rok na targu" (no bo przecież trzeba poznać miejsce pracy dziadziusia) i "Rok w przedszkolu", żeby powolutku przygotować Antka do tego, że za rok przyjdzie mu się rozstać z mamą i do przedszkola pójść.
2. Pucio - tego kawalera chyba nie muszę nikomu przedstawiać! Powstała całą seria książeczek z tym uroczym bohaterem, w planach są podobno następne. I fajnie, bo tutaj oczy malucha nieco odpoczną. Książka nie jest "przeładowana" obrazkami (jak w przypadku opisanych wyżej), skupia się na ogóle - jeśli obrazek z przedszkola to mamy misia, lalkę, klocki, auta, piłki i kredki, resztę można już dopowiedzieć samemu, do czego z resztą zachęcają autorzy. Obok obrazków znajdują się bowiem krótkie czytanki, będące wskazówką co do tego jak mówić, o czym mówić, na czym się skupić... A jeśli już znudzi nam się oglądanie i opowiadanie można pobawić się układankami z Puciem, które od jakiegoś czasu są dostępne w sklepach. Dla dzieci mogą być fajną zabawą, a dla nas rodziców możliwością sprawdzenia, czy dziecko opanowało dany zakres słownictwa.
3. Opowiem Ci mamo - u nas z tej serii pojawiła się Opowiem Ci Mamo, co robią samoloty. Tą książkę wypatrzyłam gdzieś w czeluściach Instagrama, w oko wpadły mi cudne obrazki i uznałam, że to może być fajna odskocznia od książeczek przedstawiających świat, takim jaki on jest. Tutaj pracuje wyobraźnia! Głównym bohaterem jest Wilga, która oprowadza nas po swoim świecie, takim jakby równoległym do naszego, gdzie samoloty wiodą prym - zbierają miód z pasieki, reperują inne maszyny, przechodzą szkolenia wojskowe, urządzają pikniki... Cudnie to wszystko wymyślone, namalowane jeszcze piękniej i niesamowicie ciekawe! Książka pozwala poruszyć ogrom ważnych tematów - ukazuje różnorodne emocje wymalowane na "twarzach"? "dziobach"? bohaterów, wylicza masę zawodów jakimi trudnią się ludzie i przybliża czym też oni się w tej pracy zajmują, zahacza niepostrzeżenie również o trudny temat upływającego czasu i zmian na jego przestrzeni! Taka skarbnica wiedzy, bym ośmieliła się powiedzieć, przedstawiona w najbardziej zachęcający dla chłopców (fanów motoryzacji) sposób. Z tej serii kupimy jeszcze Opowiem Ci Mamo, co robią koty, ponieważ mój synek przechodzi ostatnio "kocią fazę" - odkąd w domu babci pojawił się kot, zainteresowanie tymi czworonogami przekracza najwyższy poziom.
4. "Ulica Czeresniowa", czyli historia o jednej ulicy, gdzieś w niewielkim miasteczku, biegnącej od samych przedmieści aż po park, wzdłóż najważniejszych punktów - ryneczku, stacji kolejowej, domu kultury, gospodarstwa agroturystycznego. Historia tych samych ludzi, mieszkańców, wiodących swoje życie gdzieś tam, w tym zgiełku, na przestrzeni roku, ponieważ każda z czterech części przedstawia inny czas. Mamy wiosnę, lato, jesień i zimę, z charakterystycznymi dla danej pory elementami. Każda opowiada nieco inną fabułę, choć odnaleźć też można powiązania, jak choćby budowa przedszkola, rosnąca na kartach kolejnych części. Książki naszpikowane są wręcz przekazem, pełno w nich szczegółów, tak by za każdym razem móc odkryć coś nowego. Dziś na przykład śledziliśmy z Antkiem trasę spaceru dwóch kotów, poprzednio natomiast próbowaliśmy dociec, kto wyrzucił na chodnik skórkę banana, na której poślizgnął się biegacz - fajne to o tyle, że za każdym razem ogląda się od początku, skupiając na czym innym i pozwalając wypłynąć nieco innym tematom. Moje dziecko uwielbia tą różnorodność i chętnie sięga po serię Czereśniową, tyle tylko, że ja jakoś nie potrafię przekonać się do jej strony wizualnej. Rażą mnie te ilustracje, nie podobają mi się i już... Choć słyszałam opinie pełne zachwytu nad stroną graficzną. To trochę jak z książkami Kicia Kocia, albo Myszką Miki na ubraniach - albo się to kocha, albo nie. Ja nie kocham, ani Disney'a na koszulkach, ani tego paskudnego i czasem przerażającego kota, tak jak nie polubię rysunku w serii o ulicy Czereśniowej. Czy to oznacza, że książki czeka ostracyzm z mojej strony? Nie, bo Antoś je lubi i nie będę odbierała mu przyjemności z ich przeglądania, aczkolwiek raczej poprzestaniemy na dwóch częściach serii...
5. Pozycja ostatnia, piąta. Na etapie planowania tego posta pod tym numerem wpisana była seria Jano i Wito, ale ostatecznie przygody tych dwóch chłopców przegrywają z zamiłowaniem Antosia do książeczek spod znaku Historyjki dla maluszka i Historyjki o pojazdach. Obie wydawnictwa Aksjomat, obie w niewielkim formacie, obie serie odbiegające od moich poprzednich typów. To nie są już przepastne i ciężkie księgi lecz leciutkie i wygodne dla małych rączek pozycje, za co ode mnie otrzymują ogromny plus do tej piątki. W związku z tym, że Antek upomina się o książki zawsze i wszędzie, lubię je mieć pod ręką, a te mieszczą się w torebce, tak wiec jeżdżą z nami wszędzie. Fajnie też, że jest ich spory wybór - fani koperek ucieszą się z historyjki Roberta i jego sprzętu, zapaleni traktorzysci (jak mój synio) mogą podpatrzeć czym też ich ukochany ciągnik zajmuje się na codzień, inni poobserwują natomiast życie zwierząt w gospodarstwie - konika, kaczki, krowy czy owieczki. Całość ładnie zilustrowana, nie przeładowana, aczkolwiek dość szczegółowa, by móc poopowiadać po swojemu. Każda z historyjek zawiera też ciekawy, krótki tekst w formie wierszowanej lub też nie, jednak bez względu na formę zapadający w pamięć. Te o zwierzętach dodatkowo przemycają morał, który pozwala na obszerniejszą rozmowę z maluchem o tym co wolno, a czego nie, o strachu, odwadze, radości i innych emocjach.
Te książeczki niedługo odziedziczy po starszym bracie Jagienka, już też się nimi interesuje i chętnie podgląda nad czym tak ślęczy Antoś. A ja jej z wielką przyjemnością dokupię te których z serii o zwierzętach nie mamy, bo są naprawdę wartościowe.
Ta książkową lista, to lista mocno subiektywna, to taka nasza lista, która jednym może coś podpowiedzieć, a innym nie przyda się wcale. No ale przecież dzieci są różne i jedne kochają czytanie inne wolą opowiadanie, jedne wierszyki, a drugie powieści. Ważne by je oswajać z książką od najmłodszych lat, żeby za dziesięć lat nie musieć licytowac się z młodym człowiekiem o to, by przeczytał dziś jeszcze jeden rozdział lektury, bo przecież inaczej nie wyrobi się w określonym czasie.
Ja lubię polecenia innych mam młodych czytelników, wiele informacji z nich czerpię, wiele inspiracji, także mam mimo wszystko nadzieję, że jednak komuś ta lista się przyda☺
M.
Ja lubię polecenia innych mam młodych czytelników, wiele informacji z nich czerpię, wiele inspiracji, także mam mimo wszystko nadzieję, że jednak komuś ta lista się przyda☺
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz