Drzewo Migdałowe - książka kupiona pod wpływem impulsu – wzrokowego głównie! Bo
okładka ciekawa… Chłopiec biegnący wśród starych budynków, uciekający? bawiący
się? trudno ocenić, twarzy nie widać! Niby nie jest to nic, co powinno zachęcić
do przeczytania prawie 400 – tu stronicowej księgi, ale jak dodać do tego
intrygujący tytuł oraz podtytuł Siła miłości, cena nienawiści
i droga do odkupienia, to nic tutaj ze sobą nie gra na pierwszy rzut oka. A ja
lubię jak coś w książce nie gra, jak nie wszystko jest dane od razu, jak trzeba
się pogłowić, jak nerwicy się dostaje, gdy nie wiesz co dalej, a oderwać się
musisz!
Hmmm no i niestety zawiodłam się. Nie, nie, książka w sumie
warta jest przeczytania, chodzi mi raczej o tę tajemnicę, która tak zawoalowana
na okładce, rozwiązuje się na samym początku. Zdradzała jej jednak tutaj nie
będę, bo w końcu w recenzjach nie chodzi o to, by odrzeć lekturę z całej magii.
Powiem tylko, że książka przedstawia historię życia Palestyńskiego Noblisty,
historię wymyśloną, choć dosyć realistyczną. Może i nie jest to opowieść
wysokich lotów, bo już po kilku rozdziałach wiadomo, że w życiu bohatera może
być już tylko gorzej, ale sam fakt oderwania od cywilizacji zachodniej może być
ciekawy w obecnej sytuacji geopolitycznej.
I tylko żeby nie było, ja mam akurat bardzo trzeźwe
podejście do kwestii problematycznych dla Europy, pewne rzeczy jestem w stanie
zrozumieć, inne wykluczam… Jedna książka nie jest w stanie mnie przekonać do
zmiany poglądów, choćby nie wiem jak bardzo idealizowała obraz muzułmanów, ale
przyznać trzeba, że rozjaśnia nieco spojrzenie na życie i kulturę ludzi
wschodu.
M. C. Corasanti, Drzewo migdałowe, Wydawnictwo SQN, Kraków 2014
jak zawsze zaczytana M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz