Za mną bardzo trudny okres, przede mną zapewne nie
łatwiejszy, jednak biorąc pod uwagę moje zdrowie psychiczne i ten „zdrowotny
egoizm” którego zawsze wymaga ode mnie mój najprywatniejszy psycholog, jest już
lepiej… O czym mowa? Hmmm temat to trudny, nadal nie przetrawiony – temat moich
relacji z bliskimi.
Ja nigdy nie ukrywałam i nie ukrywam, że w pewnym stopniu
mój umysł jest lekko skrzywiony, dyslektyczny (zadziwiające odkryć takie rzeczy
w dorosłości i zrozumieć…), trudno mi pogodzić pewne rzeczy tak, by ze sobą
grały, trudno mi podjąć decyzje jeśli w grę wchodzą uczucia moje i innych,
często się waham, miotam, zadręczam – nawet w snach, analizuję każdą (nawet
najbardziej błahą) z sytuacji życiowych, jakby od niej zależały losy świata,
biorę winę na siebie i przez ten przesyt ledwo żyję… tak też było ostatnio, a
jeśli do tego wszystkiego dodać jeszcze obowiązki codzienności, przedświąteczną
gorączkę… to ufff! Potrzebuję czasu, by się wyciszyć, odpocząć – a dziś wspaniały
dzień i pogoda po temu! Za oknem szaleje wiatr (choć z naszymi wywietrznikami w
oknach, nie byłoby przesadą powiedzieć, iż i w mieszkaniu gości Pan WiatrJ), w uszach mam
słuchawki z muzyką Michaela Buble z albumu świątecznego – mój tegoroczny hit.
Będzie lepiej, musi…
Wspomniany album znaleźć można choćby tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=EyKMPXqKlFk&list=PLVZFts556G9lhlADeVLL0Vn9339M4a2VO
Rozsmakowana w mandarynkach M.